SANATORIUM DLA DUSZY - ROZWAZANIA - WASZECKI -SIWY
Producent: LIBRES
Sklep: libres.pl
Cena:
15.34 PLN
UWAGA- JEŚLI W PARAMETRACH SĄ RÓZNICE DATY, STRON,
WYDAWNICTWA ITP. PATRZ ZAWSZE NA OPIS AUKCJI ON JEST NAJWAŻNIEJSZY.
OPISAutorTarsycjusz Waszecki OFMTytułSanatorium dla duszyRok
wydaniaWydawnictwoilustracje zdjęcia rysunkiStronOkładka,
oprawaStan i inne informacje19964ktak122miękkaDb+, dedykacja o
autorze książkiZa przyczyną św. Mikołaja uzdrowienia doznał również
znany śląski franciszkanin, ceniony kaznodzieja i autor wielu
książek z zakresu duchowości o. Tarsycjusz Waszecki. 70-letni o.
Tarsycjusz pochodzi z Rybnika. Kiedy miał ok. 40 lat władze zakonne
mianowały go przełożonym klasztoru w jego rodzinnym mieście. Wtedy
to proboszcz z Pierśćca zaprosił go do parafii św. Mikołaja, by
wygłosił tam kazania odpustowe. Nie pojechał. - Dwa tygodnie
wcześniej zachorowałem na gardło, mocno mnie bolało. Nie mogłem
mówić - tłumaczy o. Waszecki. Posłałem na rekolekcje innego ojca.
Wysłany zakonnik przywiózł mi płótno św. Mikołaja z Pierśćca.
"Przyłóż na gardło, a będziesz zdrowy. Święty Mikołaj z Pierśćca
czyni cuda" - powiedział. - Wieczorem przed spaniem przyłożyłem je
do gardła, zawiązałem szalikiem i powiedziałem: Święty Mikołaju,
jeżeli jeszcze mam głosić Słowo Boże to spraw, by moje gardło było
zdrowe, a ja pójdę pieszo z Rybnika ci podziękować" - opowiada
franciszkanin. - Rano wstałem, płuczę gardło, a ono wcale mnie nie
boli. Przypomniałem sobie wtedy cudowne płótno, które leżało w
łóżku.- Przyrzeczenia trzeba było dotrzymać i o. Tarsycjusz poszedł
na dziękczynną pielgrzymkę. - Poszedłem pieszo, mając do przejścia
około70 kilometrów. Przenocowałem na probostwie w Warszowicach.
Rano poszedłem dalej, choć nogi zaczęły mi już krwawić. W Ochabach
skręciłem na Kiczyce, by nie iść przez Skoczów. Na poboczu drogi
jakaś pani pasła krowę. "Babciu, dobrze idę do Pierśćca?" -
zapytałem. "Tak - odpowiedziała - ale panoczku to jeszcze daleko.
Jakiś samochód pojedzie to pana zabierze". "Nie, ja nie chcę, idę
pieszo podziękować św. Mikołajowi, bo wyleczył mi gardło"-
odpowiedziałem "To musicie wielką ofiarę złożyć" - stwierdziła.
Powiedziałem jej, że nie mogę złożyć ofiary, bo nie mam pieniędzy i
jestem zakonnikiem. Słysząc to kobieta opuściła łańcuch na którym
trzymała krowę, chwyciła się za głowę i powiedziała: "Boże! To i
księdza wyleczył!" - śmieje się o. Tarsycjusz.o. Tarsycjusz
WaszeckiFot. arch. domowe o. T. Waszeckiego- Potem głosiłem w
Pierśćcu rekolekcje, w czasie których mówiłem także o swoim
cudownym wyleczeniu. Często kiedy spotykam ludzi z problemami mówię
im, by jechali do św. Mikołaja do Pierśćca. Wielu otrzymuje tam
łaski. Łaskę szybkiego powrotu do zdrowia otrzymał tam także mój
70-letni tata, kiedy podczas jazdy na rowerze potrącił go
motocyklista i roztrzaskał mu kolano. Ordynator w szpitalu mówił,
że kuracja potrwa co najmniej pół roku, tymczasem dzięki
przykładanemu do zagipsowanego kolana płótnu i gorącej modlitwie
tata wyszedł ze szpitala po... sześciu tygodniach i do końca życia
mógł jeździć na rowerze. Lekarz powiedział, że to chyba cud. Inny
przykład - za przyczyną św. Mikołaja chora na raka 32-letnia Danka,
której lekarz dawał zaledwie dwa miesiące życia pożyła jeszcze
półtora roku - dopowiada o. Waszecki.Małgorzata Pabis,
hb
Przejdź do sklepu